niedziela, 20 października 2013

Rozdział 47



Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na przytulonego do mnie Harry’ego. Wyglądał tak słodko, kiedy spał. Patrzyłam na jego uśmiechające się przez sen usta i zaczęłam myśleć nad tym, jak moje życie zmieniło  się dzięki niemu. Jedna osoba potrafiła odmienić mój los i z dziewczyny będącej na skraju załamania nerwowego, myślącej o samobójstwie przemienić mnie w tak szczęśliwą osobę.  Przecież kiedy dowiedziałam się, że jestem chora załamałam się. Najpierw straciłam przyjaciółkę, która okazała się fałszywa, a potem okazało się, że moje życie jest zagrożone. Niejeden człowiek by się załamał. Nieraz nachodziły mnie już naprawdę straszne myśli. Na szczęście poznałam One Direktion i to wywróciło moje życie do góry nogami. Zyskałam wspaniałych przyjaciół i znalazłam miłość, której tak potrzebowałam. Zmieniłam się i to bardzo. Nie mam już takich czarnych myśli, zaczęłam kochać życie i cieszyć się nim. Dawniej byłam bardzo nieśmiała, wszystkiego się bałam i zamykałam się w sobie. Teraz stałam się odważniejsza i nie boje się ludzi, bo wiem, że ci, którzy są wokół mnie, nie skrzywdzą mnie, a jeśli będzie trzeba, zawsze mi pomogą. Mam wspaniałych przyjaciół którzy staną za mną murem i mam chłopaka, który sprawia , że chcę żyć i korzystać z życia jak tylko się da. Nie wiem przecież jak dużo czasu mi jeszcze zostało, bo operacje serca są strasznie skomplikowane i nie zawsze się udają, więc powinnam żyć pełnią życia, żebym przed śmiercią nie odkryła, że całe moje życie było nudne, szare i że nie zrealizowałam żadnych swych marzeń, planów. To, co wydarzyło się wczoraj na pewno pozostanie w mojej pamięci na zawsze i będzie mi przypominać o tym, jak bardzo kochałam Harry’ego. Myślę, że nie będę musiała wspominać uczucia, jakim go darzyłam, bo ono będzie mi zawsze towarzyszyć, nigdy nie przestanę go kochać, ponieważ pierwsza miłość jest tą najpiękniejszą, prawdziwą i niezapomnianą.  Nawet jeśli nasze drogi kiedyś się rozejdą, to i tak on na zawsze pozostanie w moim sercu.
Moje rozmyślania przerwał mi mój chłopak, który właśnie się obudził i ziewnął przeciągle. Spojrzał na mnie uśmiechając się w tak dziwny sposób, że moje policzki oblał rumieniec.
- Żałujesz?- zapytał przechodząc od razu do konkretów i nie witając się nawet
- Tego co wydarzyło się wczoraj? Nie. Cieszę się, że zrobiłam to właśnie z tobą. Dziękuję, że nie zmuszałeś mnie wcześniej, nie naciskałeś, tylko czekałeś aż będę gotowa. Kocham cię.
- Nie mógłbym cię do tego zmusić,  to musiała być twoja decyzja. Musiałaś być pewna, że mnie kochasz, że ja kocham ciebie  i że chcesz tego.- powiedział patrząc mi w oczy, a następnie pocałował mnie.
- Wesz, długo zastanawiałam się nad tym, jak ktoś taki jak ty może kochać taką osobę jak ja. Nie mogłam zrozumieć dlaczego mając do wyboru prawie każdą dziewczynę na świecie wybrałeś właśnie mnie. Przecież ja się niczym szczególnym nie wyróżniam.
- Jak to nie? Kochasz mnie, a to sprawia że jesteś wyjątkowa.  Dla ciebie nie liczą się moje pieniądze czy sława. Gdybym nie miał grosza przy duszy, nikt by mnie nie znał, nie dawałbym ci żadnych drogich prezentów, to ty i tak byś mnie kochała, byłabyś ze mną, prawda?
- Oczywiście. Kocham cię za to kim jesteś, jaki masz charakter, jakim jesteś wspaniałym i troskliwym człowiekiem, a nie za to, że jesteś Harry Syles z One Direction.- powiedziałam, a chłopak pocałował mnie w czoło.  Nie wiem dlaczego, ale dziś czułam się jakby onieśmielona jego obecnością i bliskością. Nie potrafię określić dokładnie na czym to polega, ale kiedy patrzył mnie zaczynałam się rumienić, a w moim brzuchu latały motylki. Z jednej strony cieszyłam się, że nie drążył tematu związanego z wczorajszym wieczorem, bo jakoś tak dziwnie byłoby o tym rozmawiać. Wiem, że mogę powiedzieć mu wszystko i w żaden sposób nie żałuję podjętej wczoraj decyzji, ale nie chciałabym z nim na ten temat rozmawiać, przynajmniej jeszcze nie teraz. W tej chwili chciałam tylko leżeć tak wtulona w niego i wpatrywać się w te piękne zielone oczy. Niestety nie dane mi było spełnić moje życzenie, bo nagle usłyszeliśmy hałas dochodzący z łazienki.  Ponieważ ja leżałam z brzegu, postanowiłam wstać i sprawdzić czy coś się komuś stało. Oczywiście Harry, jak to Harry, mówił, żebym sobie jeszcze pospała, a on wstanie, ale zaprotestowałam, bo miałam przeczucie, że tam przydam się ja, a nie on.
Na podłodze w łazience siedziała Martyna. Była bardzo blada i nie wyglądała najlepiej. Kiedy ona wróciła do domu? Nie było nas raptem jedno popołudnie, a tu nagle widzę moją przyjaciółkę, która zniknęła z domu na kilka dni. Kiedy ja się przyzwyczaję do tego, że życie w tym domu wariatów jest tak nieprzewidywalne?
- Co się stało?- zapytałam
- Niedobrze mi- odpowiedziała moja przyjaciółka.
- Może zjadłaś coś nieświeżego?
- Nie. Prawie nic ostatnio nie jem, w ogóle nie mam apetytu.
- To może z nerw jest ci niedobrze. Bardzo to wszystko przeżywasz. Może powinnaś porozmawiać z Niallem?
-Nie. Nie chcę na niego patrzeć, ten związek nie ma już szans. Mam już to wszystko gdzieś, nie obchodzi mnie on, niech sobie robi co chce.
- Skoro tak myślisz, to dlaczego tak się przejmujesz? A poza tym nie dałaś mu się nawet wytłumaczyć. Miedzy nim a tą dziewczyną do niczego nie doszło. Powinnaś z nim pogadać.
- Nie broń go. I nie będę z nim rozmawiać, nie mam takiego zamiaru. On mnie już nie obchodzi, zaczynam nowe, lepsze, szczęśliwsze życie, bez niego.
- Lepsze? Szczęśliwsze? Myślisz, że alkohol załatwia wszystkie problemy?- zapytałam, a dziewczyna spojrzałam na mnie lekko zdziwiony wzrokiem. – Dziewczyno mam węch, czuć, że musiałaś się nieźle opić. To ci nie pomoże.
-Co się dzieje? Wszystko w porządku?- zapytał Harry, który oczywiście musiał mieć idealne wyczucie czasu i wejść akurat teraz. Mówiłam mu, żeby tu nie przychodził jeśli go nie zawołam, ale on nieraz jest uparty jak osioł i musi zrobić coś, co sobie postanowi.
- Harry, to skomplikowane, idź może zrobić śniadanie, a ja później spróbuję ci wyjaśnić o co chodzi- powiedziałam i na szczęście chłopak wyszedł.
- Ty też idź. Chce na razie pobyć sama- powiedziała Martyna
- Na pewno? Jakby coś się działo to krzycz. I nie rób niczego głupiego.
- Spokojnie dam sobie radę, muszę tylko uporządkować sobie  w głowie niektóre rzeczy.- powiedziała i pożegnała mnie. Poszłam na dół, gzie mój chłopak przygotowywał śniadanie.
Podeszłam do niego, a on mocno mnie przytulił. Tego teraz potrzebowałam, schronić się w jego ramionach. Dlaczego ja muszę aż tak przejmować się problemami innych? I dlaczego Martyna i Niall muszą sobie tak komplikować życie?  Po chwili do kuchni weszli nasi przyjaciele krzycząc głośno „cześć”.
- Co dzisiaj robimy? Przecież nie możemy ciągle przejmować się tym, co dzieje się u głodomorka i Martyny. To ich życie- powiedziała Ania patrząc na mnie. 
- Pojedzmy gdzieś wszyscy, wyrwijmy się stąd.- zaproponował Zayn
- Ale gdzie?- zapytał Liam
- Co byście powiedzieli na noc pod namiotami? Wymyślił Louis
- Byłoby świetnie. Moglibyśmy całe dnie spędzać na wspólnej zabawie, wieczorami robić ogniska..- rozmarzyła się Aga
- Będzie tak, jak na początku, kiedy wszystko robiliśmy razem. Zauważyliście, że powoli odsuwamy się od siebie? Kiedy ostatnio siedzieliśmy razem rozmawiając szczerze czy wygłupiając się? Ostatnio każdy spędza czas tylko ze swoją druga połówką, a powinniśmy też częściej robić coś razem. Ten wyjazd bardzo nam się przyda– powiedziała Nina
- Masz rację. Szykujmy się i jedźmy. Zayn, Lou idźcie na strych poszukać namiotów i śpiworów. Harry poszukaj w garażu piłki do siatkówki, rakietek do badmintona i innych takich rzeczy , Magda twoim zadaniem jest namówienie Martyny na ten wyjazd i powiedz jej, że odmowa nie wchodzi w grę, a ja spróbuje pogadać z Niallem. Ania, Aga, wy jesteście odpowiedzialne za to, żebyśmy nie poumierali z głodu, a ty Nina, za to, żeby komary nie zjadły nas żywcem, żebyśmy nie spalili się na słońcu i ogólnie wrócili w jednym kawałku. Ok.?
 Tak jest, Daddy- krzyknęliśmy chórkiem i każdy pobiegł w swoją stronę.
Martyna początkowo nie chciała się zgodzić na wyjazd, ale ostatecznie nasza ósemka miała lepsze argumenty (czytaj siłę fizyczną) niż ona jedna. Niall'a też jakoś udało nam się przekonać i to dużo łatwiej niż Martynę. Wystarczyło mu powiedzieć, że to może być dobra okazja do pogodzenia się z jego dziewczyną. Znosiliśmy wszystkie rzeczy do przedpokoju i gdy przechodziłam koło okna zauważyłam, że zaczyna padać deszcz.  Jednak to nas nie zraziło i dalej szykowaliśmy się na wyprawę. Kiedy mieliśmy już wychodzić usłyszeliśmy przerażający dźwięk grzmotu i zobaczyliśmy błyskawicę przecinającą niebo. W ciągu ułamka sekundy rzuciłam się na szyję stojącemu obok Zayn’owi, a Martyna w przypływie paniki prawie udusiłaby Louisa. Obie bałyśmy się burzy od dzieciństwa i jak widać tak nam zostało. Nina też miała nietęgą minę i kurczowo trzymała się ramienia Hazzy. Natomiast Ania i Aga były lekko zaszokowane naszym zachowaniem.
  -No to chyba biwaku nie będzie- podsumował Zayn i wszyscy daliśmy się do salonu. Zrobiło się bardzo ciemno, wiec zapaliliśmy światło i usiedliśmy na kanapie rozmawiając o naszej niedoszłej wycieczce i o tym, co byśmy na niej robili.  Nagle usłyszeliśmy donośne odgłosy grzmotów i zobaczyliśmy błyskawicę rozświetlającą szare niebo.  W tym momencie światło w pokoju zgasło i momentalnie zrobiło się ciemno. Bez zawahania przytuliłam się do siedzącego obok Harry’ego.
-Chyba mamy awarię prądu- powiedział Niall.
- Skąd ci to przyszło do głowy? To nie awaria, to duchy- powiedział Lou, a wszyscy spojrzeli na niego nie wiedząc czy mają się śmiać, czy czekać na dalszy przebieg akcji
- Ale ja mówię poważnie- powiedział widząc nasze zaskoczone miny. – To jest idealna okazja do opowiadania strasznych historii, a ja akurat jedną znam. Wszystko co powiem jest absolutną prawdą i wydarzyło się całkiem niedaleko stąd. Chcecie posłuchać? – zapytał.  Zgodziliśmy się, bo i tak nie mieliśmy ciekawszego zajęcia, a poza tym Louis był już tak nakręcony na opowiadanie tej historii, że  nie dałoby się go powstrzymać.
- Wydarzyło się to kilkanaście lat temu na tej samej ulicy, na której znajdujemy się teraz. Pewna dziewczyn siedziała w swoim pokoju czytając książkę i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że wszystko co przeczytała zaczynało dziać się wokół niej. Kiedy spojrzała w lustro zobaczyła, że w ogóle nie przypomina samej siebie, była blada miała mnóstwo ran na twarzy, wyłupiaste oczy i bardziej przypominała ducha niż człowieka.  Aby się ratować postanowiła wywołać ducha.  (…) Przez to wszystko, co się wydarzyło musiała żyć w wielkim bólu i cierpieniu, a nie mogła umrzeć, bo została obdarowana nieśmiertelnością. Od tego czasu błąka się po świecie i zgodnie z przepowiednią uda jej się oddać komuś swój los, kiedy wróci do punktu z którego wyruszyła i w tak straszny i ponury dzień, jak dzisiaj, zapuka do któryś drzwi oraz zabije mieszkańców tego domu. – zakończył Louis, a wszystkie dziewiczy jakimś dziwnym cudem nagle nie mogły odkleić się od chłopaków, których już prawie dusiły swym bardzo silnym, jak na tak szczupłe osoby, uściskiem. Historia była tak straszna, że bałam się otworzyć oczy, a co dopiero przestać przytulać się do Harry’ego. Dosłownie kilka sekund później usłyszeliśmy pukanie do drzwi i jęki, jakby płacz oraz jeszcze jakieś hałasy. W tym samym momencie niebo znów zostało przepołowione przez błyskawicę. Liam wstał i poszedł kierunku drzwi
 -Nie idź tam! Krzyknęła Nina, która teraz ściskała mocno rękę Zayn’a. Wszyscy pozostali ją poparli. Mimo tego chłopak poszedł do przedpokoju i zapanowała cisza. Po chwili usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk i donośny huk. 
_________________________________________________
Jej udało mi się dodać rozdział normalnie chyba trzeba to gdzieś zapisać. A tak serio to bardzo, bardzo, bardzo Was przepraszam, że tyle czasu nic się nie pojawiło, dlaczego to już wiecie, bo tłumaczyłam w poprzednim poście. Postaram się dodawać częściej rozdziały, ale nie wiem jak mi się to uda, wiecie szkoła nie oszczędza, ale postaram się. Dziękuję Wam za wszystkie wejścia i komentarze pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniałe kocham Was :*
Mam jedną ważną informację. Może ktoś z Was zauważył, a może nie, ale od jakiegoś czasu na Oficjalnym Polskim Blogu o One Direction w zakładce "polecane blogi/strony" widnieje link do mojego opowiadania za co autorom bloga jestem niezwykle wdzięczna i serdeczne im dziękuję :)
No i standardowe pytanie: jak Wam się podoba rozdział? Jak myślicie kto pukał do drzwi? ;) Proszę komentujcie, bo to ogromnie mobilizuje, więc może jak będzie sporo komentarzy to uda mi się zmobilizować żeby szybciej napisać kolejny rozdział :) 
A i jeszcze jedno przepraszam, że straszna historia Louisa jest tak przerwana po wstępie i dalej jest tylko zakończenie, a tak naprawdę historii to za bardzo nie ma, ale kompletnie nie umiem pisać strasznych opowieści i stwierdziłam, że z dwojga złego lepiej zrobić tak niż ze strasznej opowieści zrobić komedię. Nie mogłam też opowiedzieć jakiejś znanej mi z opowieści znajomych, bo zazwyczaj wymiękam już po" pewnego razu" czy " w strasznym domu". Taki ze mnie bohater ;)

niedziela, 13 października 2013

Hej kochane :)

Przepraszam Was, że tak długo niczego nie dodaję, ale złożyło się na to kilka powodów:
1.miało być 12 komentarzy od poprzednim rozdziałem, a długo nie było i dlatego wtedy nie dodawałam
2.kiedy już pojawiła się satysfakcjonująca mnie liczba komentarzy, to moi nauczyciele postanowili skutecznie utruć mi życie. Nie miałam dnia żeby nie było kilku kartkówek.
3. Teraz kiedy wreszcie jest weekend zamierzałam dodać rozdział, ale jestem chora, wszystko mnie boli i nie jestem w stanie dodać kolejnego rozdziału.
Przepraszam was bardzo, nie chciałam żeby tak wyszło, ale niestety jest jak jest. Kiedy tylko poczuję się lepiej i będę akurat miała chwilkę wolnego, bo nauczyciele okażą jakieś ludzkie uczucia i zlitują się nad nami, to dodam nowy rozdział. Możliwe, że pojawi się dopiero w piątek czy sobotę, nie mogę Wam obiecać, że wcześniej, ale postaram się dodać go jak tylko będę mogła. Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewacie i że dalej będziecie czytać moje opowiadanie, bo naprawdę bardo zależy mi na tym, żebyście to czytały i dzieliły się ze mną swoją opinią na temat danego rozdziału. Nie wiecie nawet ile ten blog dla mnie znaczy, on stał się cząstka mnie. Dziękuję Wam bardzo za to, że jesteście ze mną i że jesteście tak wspaniałe.

sobota, 21 września 2013

Rozdział 46 ;D



Ciepłe promienie słoneczne oświetlały ogród. Patrzyłam w skupieniu na drzewo ledwo poruszające się przy słabych podmuchach wiatru. Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna. Było ciepło, jasno, a słaby wiaterek ledwo poruszał liśćmi na drzewach.  Wszystko wydawało się takie spokojne i niczym niezakłócone, jakby na świecie nie istniały żadne problemy. Niestety one były. Martyny nie ma już od trzech dni. Początkowo nie dawała znaku życia, ale w końcu zadzwoniła do nas i powiedziała, że jest bezpieczna i że wszystko z nią w porządku, lecz nie jest jeszcze gotowa żeby tu wrócić i stanąć  z Niall’em twarzą w twarz. Miejmy nadzieję, że niedługo znów będzie z nami i wtedy wszystko się ułoży oraz wróci do normy.
Wpatrywałam się bezmyślnie w jeden punkt tak, że nie zauważyłam kiedy pojawił się Harry.
- O czym tak myślisz?- zapytał
- Martwię się o to co dalej będzie. Czy oni się pogodzą? A jeśli nie to jak to wszystko będzie wyglądało?
- Nie wiem. Niedługo się tego dowiemy. Miejmy nadzieję, że będzie dobrze. My nie możemy wpłynąć na ich decyzje, to ich życie i oni będą musieli sobie z tym poradzić, dojść jakoś do porozumienia. Tylko czas pokaże jak to wszystko się zakończy. – powiedział. Podobało mi się jego podejście do tej sprawy. Nie próbował na siłę wmawiać mi że wszystko będzie dobrze, bo skąd mógł to wiedzieć.
- Musisz się oderwać od tego wszystkiego, za bardzo się tym przejmujesz. Wstawaj, biegnij się przebrać i za 10 minut chcę cię widzieć uśmiechnięta i w letnich ubraniach, a nie w swetrze w taką pogodę.
- Nie chce mi się. Tak wygodnie się tu siedzi…- powiedziałam robiąc słodkie oczy, ale nie zadziałały one na chłopaka, który wziął mnie na ręce i ruszył do domu.
- Harry, puść mnie !- zaczęłam wierzgać nogami żeby się wyrwać, ale kiepsko mi to szło.- Puść mnie wariacie- krzyczałam jednocześnie się śmiejąc. W końcu chłopak postawił mnie na podłodze i kazał mi iść na górę się przebrać.  Miał rację, był taki piękny dzień, a ja siedziałam w długich spodniach i bluzie. Założyłam wiązaną na szyi białą w jasnozielone wzorki sukienkę  i rozpuściłam włosy. Pobiegłam na dół i zobaczyłam Harry’ego pochylonego nad wielkim koszykiem, do którego wkładał kanapki. Kiedy mnie zobaczył szybko schował coś do kieszeni i oparł się o blat.
- Co tam ukrywasz?- zapałam stając naprzeciwko niego.
- Telefon. – odpowiedział
- Tak? To dlaczego skoro go schowałeś ,on leży na stole?- zapytałam przytulając się do niego
-Udawaj, że go nie widzisz.- powiedział uśmiechając się
- Nie bądź taki. Swojej dziewczynie nie powiesz?- droczyłam się z nim. Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej i złączyłam nasze usta w pocałunku, a ręką przeczesywałam delikatnie jego włosy.
- I co powiesz?- zapytałam, lecz chłopak pozostawał nieugięty. . odpięłam guzik jego koszuli i złożyłam delikatny pocałunek. Potem drugi, trzeci, aż w końcu rozpięłam całą koszulę.  Składałam pocałunki na jego torsie i jednocześnie próbowałam nacieszyć oczy tym widokiem.  Harry był wniebowzięty. Cieszył się jak dziecko, które dostanie upragniona zabawkę. . Znów wróciłam do jego ust, które namiętnie pocałowałam. Potem schodziłam coraz niżej aż wreszcie dotarłam do końca jego brzucha. Rękoma złapałam jego pasek od spodni  i spojrzałam mu prosto w oczy, które błagały mnie żebym kontynuowała, ale ja miałam już nieco inny plan.
- To co powiesz mi co tam ukrywasz?- zapytałam uśmiechając się, ale chłopak pokręcił przecząco głową.
- Później- powiedział całując mnie. Kiedy odkleiłam się od niego, zaczęłam zapinać mu koszulę.
- Co ty robisz?- zapytał zawiedziony
- Skoro ty mówisz później, to ja też.
- No wiesz co? Robiłaś to tylko po to, żebym pokazał ci co przed tobą schowałem?- powiedział zasmucony
- Oj nie smuć się tym co się nie wydarzyło, ciesz się tym co było.- powiedziałam całując go w policzek. Harry uśmiechnął się i pokręcił z niedowierzaniem głową
- Jak ty mnie umiesz omotać. – stwierdził, a ja uśmiechnęłam się do niego. Miałam na niego swoje sposoby i gdybym tylko chciała mogłabym sprawić, że będzie robił co tylko zechcę, ale nie musiałam. Harry na ogół zgadza się na wszystko o co go poproszę, a jeśli nie to szanuje jego decyzje i nie chcę na siłę czegoś od niego wymuszać, nie jestem taka.
Wsiedliśmy do samochodu i długo jechaliśmy przed siebie. Całą drogę rozmawialiśmy i o głupotach, i o ważnych sprawach, jednak najczęściej śmialiśmy się z siebie nawzajem.  Byłam bardzo szczęśliwa i zapomniałam o wszystkich problemach jakie mnie otaczają.  Liczyła się tylko ta chwila, tylko to, co jest tu i teraz.  Nie wiem jak Harry to robiła, ale przy nim byłam taka szczęśliwa.  Nie potrafiłam się nie uśmiechnąć gdy wdziałam jego uśmiech.  Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Dość gruby mężczyzna podszedł do samochodu i zatankował go.  Przejechaliśmy na parking za stacją. Ludzie pili tu kawę, jedli kanapki, oglądali mapy z trasą ich dalszej podróży, a dzieci biegały wkoło bawiąc się w berka. . Usiadłam na ławce, a chłopak powiedział, ze zaraz wróci. Po chwili przyszedł z dwoma wielkimi lodami w wafelkach.
- Dokąd jedziemy?- zapytałam
- Zobaczysz.- odpowiedział z tajemniczym uśmiechem
- Ale ty tajemniczy dzisiaj jesteś.  Nic mi nie chcesz powiedzieć.
- Ne nic, tylko to, co gdybym ci powiedział, popsułoby ci niespodziankę. – wytłumaczył się i objął mnie ramieniem przy okazji przez przypadek brudząc lodem. Spojrzałam na jego minę i zaczęłam się śmiać. Nie obchodziło mnie to, że w koło jest pełno ludzi, którzy pewnie nie mają ochoty słuchać mojego rechotania. Miałam wspaniały humor i nie zamierzałam tego popsuć. Już chciałam szukać chusteczek, ale Harry przerwał mi pocałunkiem. Teraz on też był cały brudny. Cały czas się z siebie śmialiśmy przerywając tylko w momentach, kiedy nasze usta spotykały się w pocałunku.  Gdy przestaliśmy się wygłupiać, znów wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy dalej.  Wreszcie zatrzymaliśmy się gdzieś.
- To tu?- zapytałam patrząc na drzewa rosnące przed nami. Byłam trochę zawiedziona, bo jakoś inaczej wyobrażałam sobie to miejsce.
- Prawie. Zaczekaj tu chwilkę, ja zaraz po ciebie wrócę. – powiedział wyjmując coś z bagażnika.
- Ok.- powiedziałam.  Chłopak poszedł w głąb lasu i zniknął mi z pola widzenia. Co on wymyślił?  Czekałam 10 minut, lecz nie było go. Kolejne minuty, a nawet sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Siedziałam tu już ponad kwadrans i zaczynałam się niepokoić. A jak mu się cos stało? A jak ktoś go napadł? W końcu dostrzegłam w oddali znajomą sylwetkę. Uspokoiłam się.  Zawsze kiedy nie mam co robić i na kogoś czekam , to zaczynają nachodzić mnie czarne myśli.
- Co tak długo?- zapytałam
- Przepraszam- powiedział całując mnie w policzek.
- Chodźmy już.- powiedziałam nieco  znudzona czekaniem.
- Zamknij oczy- poprosił
- Co? Po co? Jeszcze wejdę w jakieś drzewo.
- Nie bój się, będę pilnował, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy.  Czy ja cię kiedyś zawiodłem?- zapytał, a ja uśmiechnęłam się i pocałowałam go zamykając oczy. Harry złapał mnie w talii i powoli zaczął  kierować mnie do przodu. Szliśmy dość długo, bo bałam się, że potknę się o jakiś korzeń lub zahaczę o gałąź, więc poruszaliśmy się bardzo powoli. Wreszcie zatrzymaliśmy się i chłopak pozwolił mi otworzyć oczy. Zobaczyłam, że stoimy na łące pełnej pięknych kwiatów. Las został za nami i nie wyglądał już tak nieprzyjemnie, jak na początku. Łąka znajdowała się na górce, z której roztaczał się przepiękny widok na plażę i błękitne morze.  Fale uderzały o skały i rozpryskiwały się z hukiem. Na trawie leżał koc, a na nim kolacja przygotowana przez Harry’ego.  Pomiędzy talerzami i miseczkami leżały pojedyncze róże.  Spojrzałam ze wzruszeniem na Harry’ego i przytuliłam go mocno. Nikt nigdy tak się dla mnie nie starał, tak o mnie nie dbał. Moje serce przepełniała nieopisana radość.  Usiedliśmy koło siebie i wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce.  Wtuliłam się w niego, a on objął mnie swoim silnym ramieniem.
- Kocham cię. Nigdy nie spotkałem tak wspaniałej osoby jak ty. – powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Czułam, że jego słowa płyną z głębi serca  i są jak najbardziej szczere.
- Ja ciebie tez. Jesteś moim pierwszym chłopakiem, ale mam nadzieję, że również ostatnim. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym niż ty.- powiedziałam czule całując go.
- Ja też mam taką nadzieję. Jestem pewnie, że tak będzie, bo nie spotkałem nigdy nikogo, kogo bym kochał bardziej niż ciebie. – powiedział i pocałował mnie.- Chciałbym ci cos dać.- powiedział wyjmując z kieszeni pudełeczko, które wcześniej przede mną schował. Otworzyłam je i zobaczyłam srebrną bransoletkę  z przywieszkami. Na jednym oczku zaczepione było serduszko, na innym róża, dalej wieża Eiffla, literka „H” i gwiazdka. Była piękna, Ana dodatek każda z tych przywieszek symbolizowała coś związanego z nami lub przypominała o jakimś naszym wspólnym przeżyciu.  Wspólne wypowiadanie życzeń przy spadającej gwieździe, pierwszy pocałunek w Paryżu, romantyczna kolacja na wieży Eiffla  obsypanej różami…  Chłopak zapiął mi ozdobę na ręce, a ja przytuliłam go mocno i pocałowałam.
- Dziękuję- szepnęłam mu do ucha.
- Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podoba. – Jest przepiękna. – powiedziałam nie wypuszczając go z objęć.
- Ale nie tak piękna jak twój uśmiech- powiedział i zanim zdążyłam się odezwać, pocałował mnie.  Chwile takie, jak ta, są najpiękniejszymi w życiu i nie chodzi tu o prezenty, tylko o bliskość drugiej osoby, poczucie miłości i bezpieczeństwa.  Sięgnęłam po babeczkę leżąca przede mną.  Nie tylko świetnie wyglądała, ale i wspaniale smakowała.
- Sam piekłem- pochwalił się chłopak, a ja spojrzałam an niego z niedowierzaniem i podziwem.
-Ale jak? Kiedy? Gdzie się tego nauczyłeś? Są pyszne.
- spróbuj tego- powiedział z uśmiechem i podsunął mi pod twarz ciastko. Smakowało jeszcze lepiej niż przed chwilą zjedzona przeze mnie babeczka.  Harry karmił mnie ciastkiem, a ja uśmiechałam się jak głupia. Był tak uroczy i kochany. Kochałam go nad życie i zrobiłabym dla niego absolutnie wszystko.  Chłopak położył się na kocu, a głowę oparł o moje nogi. Od razu zaczęłam bawić się jego włosami. Nie mówiliśmy zbyt wiele, ale nie panowała między nami niezręczna cisza. Jeśli się kogoś kocha i ten ktoś jest dla nas stworzony, to nawet milczenie w jego towarzystw jest przyjemne. Patrzyliśmy na morze, na fale, które delikatnie rozpryskiwały się os kały.
- Chodźmy tam- zaproponowałam patrząc na plaże. Harry podniósł się i pomógł mi wstać.  Zbiegliśmy z górki trzymając się za ręce. Zatrzymaliśmy się, gdy poczuliśmy piasek pod stopami uniemożliwiający nam utrzymanie tempa biegu.  Harry zdjął koszulę, podwinął nogawki spodni, wziął mnie na ręce i  ruszył w stronę wody. Zapiszczałam, kiedy poczułam na nogach chłodną wodę.  Przytuliłam się do niego mocniej, żeby nie wpaść do wody. Mój chłopak pocałował mnie i chciał odgarnąć mi grzywkę z oczu, ale nie udało mu się to, bo jakoś nieszczęśliwie wygiął rękę, że poczuł nagły skurcz i przez to upuścił mnie do wody.  Spojrzał na mnie przestraszony, ale ja zaczęłam się śmiać i chlapać go.  Nie pozostał mi dłużny i już po chwili byliśmy cali mokrzy.  Kiedy znów znaleźliśmy się na kocu, zaczynało się już robić ciemno.  Trzęsłam się z zimna. Chłopak zauważył to i podał mi swoją koszulę, która jako jedyna zesz. Jego garderoby była sucha, dzięki temu, ze zdjął ją zanim wszedł do wody. Odwróciłam się tyłem i rozwiązałam troczki od sukienki znajdujące się na mojej szyi. Zdjęłam sukienkę zostając w samej bieliźnie. . Szybko włożyłam za dużą na mnie koszulę i już chciałam ją zapinać, kiedy Harry przytulił mnie od tyłu.
- Harry, zaczekaj. Daj mi się ubrać.
- Przecież jesteś ubrana. Nie wstydź się tak mnie jestem przecież twoim chłopakiem.- powiedział patrząc na mnie smutno. Miał trochę racji. Zwłaszcza, że jak na przykład jesteśmy na basenie to jestem całkiem podobnie ubrana i jakoś nie robię o to afery.  Pocałowałam go i posłałam mu przepraszający uśmiech. Położyliśmy się na kocu i wpatrywaliśmy w rozgwieżdżone niebo. Cieszyłam się z tego, ze jestem tu z nim. W pewnym momencie Harry przysunął się do mnie i zaczął całować mnie po szyi jednocześnie robiąc mi malinki.
- Co ty robisz wariacie?- zapytałam śmiejąc się, ale chłopak nie odpowiedział, tylko dalej mnie całował.  Spojrzał na mnie z tajemniczym uśmieszkiem i pocałował, jak jeszcze nigdy dotąd. Czułam jak przechodzą mnie dreszcze kiedy głaskał Mie po plecach. Kolejne pocałunki były jeszcze bardziej namiętne od poprzednich.  Harry nachylił się nade mną i zaczął rozpinać znajdującą się na mnie koszulę. Przy każdym kolejnym rozpiętym guziku składał pocałunki na moim ciele.  Zaczął błądzić rękoma po moim brzuchu, aż wreszcie zdecydował się na odważniejszy ruch i zjechał ręką niżej, wkładając ją pod moje majtki.  Zadrżałam, kiedy mnie tam dotknął. Chłopak przestraszył się mojego nagłego ruchu i cofnął rękę. Spojrzał na nie wzrokiem, który pytał czy może kontynuować.  Skinęłam głową i zaczęłam całować jego nagi tors.
- Jesteś pewna, ze tego chcesz? Ja mogę poczekać, nie chcę cię do niczego zmuszać.
- chcę. Jestem tego pewna.- odpowiedziałam i ujrzałam uśmiech na twarzy mojego chłopaka. Pocałowałam te uśmiechnięte usta, a on przygryzł lekko moją dolną wargę. Przesunęłam językiem po krawędzi jego ust i znów zaczęłam obdarzać pocałunkami jego klatkę piersiową, tak jak robiłam to wcześniej w domu, lecz teraz miało się to zakończyć zupełnie inaczej. Zdjęłam mu bokserki, a on westchnął ze szczęścia. Chciałam wykonać kolejny ruch, ale przeturlaliśmy się tak, że teraz on siedział mnie okrakiem. Po raz kolejny nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Harry wsunął dłoń pod mój stanik i delikatnie przejeżdżał palcami po moich piersiach. Drugą ręką powędrował do pleców odpiął zapięcie. Zakładał teraz pocałunki na moim półnagim już ciele. Jego dotyk sprawiał, ze robiło mi się gorąco. Kiedy złożył ostatni pocałunek na Miom podbrzuszu, ściągnął ze mnie ostatnią część mojej garderoby.  Poczułam się dziwnie, gdy leżałam przed nim naga, lecz uśmiech na twarzy mojego chłopaka uspokajał mnie. Harry rozchylił mi nogi i dotknął mnie opuszkami palców. Zadrżałam z podniecenia i wplotłam palce w jego włosy.  Nie wiedziałam, że jeden dotyk może wywołać takie emocje.  Poczułam jego usta i język pomiędzy moimi nogami. Jęknęłam kiedy delikatnie zaczął wchodzić we mnie językiem.  Potem jeszcze raz pocałował namiętnie moje usta i wreszcie poczułam go w sobie. Początkowo jego ruchy było wolne i delikatne, lecz z czasem coraz szybsze i pewniejsze. Wygięłam się w łuk i wydawałam z siebie dźwięki zadowolenia. To co czułam nie jest możliwe do opisania słowami. Jeszcze nigdy nie panowało nade mną tyle silnych emocji.  Jedno jest pewne, to były pozytywne emocje  i byłam zadowolona. W tym momencie zaczęłam kochać Harry’ego jeszcze mocniej niż dotychczas, choć nie sądziłam, ze moje uczucia do niego mogą się jeszcze pogłębić. 
_________________________________________________
Hej! Przepraszam za wszelkie ewentualne błędy, ale nie chce mi się juz tego sprawdzać, nie mam siły. Jak Wam się podoba rozdział, na który tak wszytskie czekałyście? Pisanie go było naprawdębardzo trudne, zajęło mi ponad miesiąc, więc mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba i że docenicie moją pracę komentując ją. To naprawdę jest dla mnie bardzo ważne, żeby wiedzieć co sądzicie o moich rozdziałach, a już zwłaszcza o tym, bo poświęciłam mu naprawdę wiele pracy i napisanie go było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Dopóki pod tym rozdziałem nie będzie dużo komentarzy, nie pojawi się nowy rozdział. Przepraszam, nie chcę Was szantażować, ale kiedy tego ei robię to nikomu nie chce się komentować, więc powiedzmy 12 komentarzy pod tym rozdziałem= nowy. Oczywiście jeśli będzie wiecej będę bardzo szczęśliwa, bo serio ten rozdział był bardzo trudny do napisania i chciałabym żebyście napisały choć krótki komentarz . Mogę na Was liczyć? Nie zawiedziecie mnie? 
Mam jeszcze jedną maleńką sprawę. Słyszałyście już najnowszą piosenkę chłopaków "Diana" ? Co o niej sądzicie? Moim zdaniem jest przepiękna, tekst wspaniały i naprawdę chwytający za serce. Ja popłakałam się przy niej, bo podeszłam do tego tekstu bardzo osobiście i przypomniałam sobie o tym, ze chłopcy są moimi bohaterami i uratowali mnie...
"Pozwól mi być tym, który podniesie twoje serce i ocali twoje życie. Myślę, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, że ty uratujesz moje, kochanie" - to tłumaczenie jednego z najpiękniejszych fragmentów tej piosenki. Chciałabym, żeby każda z Was, jeśli będzie jej źle, przyponiała sobie te słowa i pamiętała, że chłopcy was kochają, niezaleznie od tego czy was znają czy nie, to i tak jesteście dla niech ważne. " Nawet mnie nie znasz, ale czuję, że płaczesz"- to słowa chłopców, które również powinnyście zapamiętać. Dziękuje za uwagę jeśli ktokolwiek dotarł do końca tej mojej paplaniny, dziękuję Wam za to, że jesteście tak wspaniałe i kocham Was :* 

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 45



*Niall*
Wybiegłem z domu za moją dziewczyną próbując ją dogonić, lecz niestety było ciemno i Martyna znikła mi z pola widzenia. Mimo to biegłem przed siebie mając nadzieję, że ją dogonię. Kiedy dobiegłem do parku, zwolniłem nieco, bo nie mogłem złapać tchu.  Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie było widać żywej duszy.  Powolnie przechadzałem się ciemnymi alejkami i rozglądałem w poszukiwaniu Martyny.  Dzięki pełni księżyca, miejscami  nie było aż tak ciemno, ale były też takie zakamarki, w których trudności sprawiało dojrzenie czegoś znajdującego się  na wyciągnięcie ręki.  Bezsensownie kręciłem się w kółko krzycząc imię mojej dziewczyny, która przepadła bez śladu. Jeszcze raz rozejrzałem się dookoła i zrozumiałem, że Martyny tu nie ma. Zrezygnowany usiadłem na ławce i spojrzałem na świecące nade mną gwiazdy oraz odbijający cudowną poświatę staw.  Bezradnie schowałem twarz w dłoniach i zacząłem płakać.  Łkałem jak dziecko, bo zdałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem i ile straciłem. Jaki ja jestem głupi. Mam, a teraz to już pewnie powinienem powiedzieć miałem, najwspanialszą dziewczynę, jaką tylko mogłem znaleźć i zamiast siedzieć i tęsknić za nią, to mi zachciało się iść na tę cholerną imprezę.  Po co ja tam polazłem i tyle piłem? Gdybym był trzeźwy, nic złego by się nie stało, a tak zraniłem najważniejszą dla mnie osobę. Taka wrażliwa dziewczyna teraz przeze mnie cierpi.  Horan jak ty mogłeś być tak głupi?- zapytałem sam siebie. Nie wiem ile jeszcze siedziałem na tej ławce, ale przypuszczam, że długo.  Cały czas płakałem i użalałem się nad sobą  martwiąc się o to, gdzie jest, co teraz robi i co czuje moja Martyna. 

*Magda*
Czemu ich tak długo nie ma? Gdzie oni są? Te pytania cały czas krążyły mi po głowie i sprawiały, że nie byłam w stanie myśleć o niczym innym. Jak on mógł jej coś takiego zrobić?  Przecież jeszcze kilka dni temu mówiłyśmy, że Niall jest chłopakiem idealnym i na pewno nie wywinąłby Martynie żadnego numeru, a tu proszę. Niczego w życiu nie można być pewnym. Wciąż zastanawiałam się nad tym, co musiała przeżywać moja przyjaciółka. Strasznie się o nią martwiłam, bo  wiedziałam, że Martyna kocha Niall’a bezgranicznie i on jest dla niej jedną z najważniejszych, albo i najważniejszą osobą w życiu. Sądziłam, że on odwzajemnia jej uczucie, ale gdyby tak było  to nie doprowadziłby się do takiego stanu, że nie był w stanie panować nad tym co robi, a tym bardziej to zapamiętać.  Dlaczego on to zrobił? Czy Martyna nic dla niego nie znaczy, czy nie był z nią szczęśliwy? Przecież tak ją kochał, troszczył się o nią, a teraz nagle, gdy nie było jej przy nim, to o niej zapomniał.  Drań. Zawsze uważałam go za słodkiego głodomorka, który świata nie widzi poza moją przyjaciółką, a tu zachował się jak dureń.  
- Wszystko ok? Wyglądasz na zdenerwowaną
- Martwię się o Martynę i nie próbuję pojąć jak Niall mógł się tak zachować. 
- Nie martw się, wszystko sobie wyjaśnią i dojdą do porozumienia. Przecież on ja kocha tylko popełnił błąd. Jest tylko człowiekiem, ma do tego prawo. Nikt nie jest doskonały.  Niell na pewno żałuje tego co zrobił. Nie zadręczaj się tak tym. To ich problem, ich Zycie i oni sami muszą to załatwić. Wiem, że martwisz się o przyjaciółkę, ale ty nie jesteś w stanie im pomóc, a zamartwiając się  możesz tylko sobie zaszkodzić. Na pewno to im nie pomoże. - powiedział przytulając mnie mocno i pocałował w czoło.  Wtuliłam się w niego i po chwili zasnęłam. Przebudziłam się, gdy chłopak wziął mnie na ręce i chciał zanieść do mojego pokoju.
- Śpij spokojnie- powiedział i przytulił mnie na tyle, na ile było to możliwe, bo wspinał się  po schodach ze mną na rękach.  Położył mnie na łóżku i przykrył kołdrą. Popatrzył na mnie w skupieniu i już chciał wyjść, ale poprosiłam go żeby został. Harry bez wahania położył się obok mnie i przytulił tak mocno, że nie miałam jak się ruszyć, lecz nie przeszkadzało mi to.  Jego uścisk sprawiał, że czułam się bezpiecznie  i wiedziałam, że nic złego mi z nim nie grozi, a tego waśnie potrzebowałam. Ponownie usnęłam w jego ramionach, lecz co chwilę się budziłam, bo męczyły mnie straszne koszmary.  W środku nocy obudziłam się zlana potem i cała roztrzęsiona.
- Co się stało?- zapytał Harry, który też się obudził
- Miałam zły sen
- a co ci się śniło?- zapytał troskliwie
- Że cię tracę…- powiedziałam ocierając łzę spływającą samotnie po moim policzku.
- Nie płacz. To był tylko zły sen. Jestem tu z tobą i nigdy cie nie zostawię.- powiedział nie wypuszczając mnie z uścisku i głaszcząc mnie po głowie i policzku. Leżałam próbując zasnąć, a on szeptał mi do ucha tym swoim pięknym głosem słowa, które sprawiły, ze się uspokoiłam i znów czułam się bezpieczna. Po chwili zasnęłam, ale tym razem spałam twardym, kamiennym snem, którego  nie przerywały żadne koszmary. Nie wiem co był zrobiła bez Harry’ego. 

*Następnego dnia*
Zeszłam do kuchni mając nadzieję, że spotkam tam moich przyjaciół, którzy powiedzą mi jak cała ta sprawa się zakończyła. Jednak kiedy weszłam do pomieszczenia, zobaczyłam tam tylko Niall’a.  Chłopak siedział patrząc bezmyślnie na szklankę wody.  Miał zapuchniętą od płaczu twarz, a jego oczy w ciągu tej jednej nocy straciły cały swój blask.
- Niall, co się wczoraj stało? Gdzie Martyna?
- Nie ma.- dopowiedział spokojnie nie podnosząc wzroku znad naczynia.
- Ale jak to nie ma? Gdzie jest? Co się tam wczoraj stało?
- Nic się nie stało, a jej nie ma- powiedział spokojnie.
- Człowieku czy ty możesz mówić jaśniej?- zapytałam poirytowana
- Nie mam pojęci gdzie ona jest! Całą noc jej szukałem, ale nie znalazłem! Nic jej nie wyjaśniłem, bo nie widziałem jej odkąd wybiegła wtedy z domu! Miałem nadzieję, że po prostu tu wróciła, ale nie! Nie ma jej, przepadła jak kamień w wodę!- krzyczał wybuchając jednocześnie histerycznym płaczem. W życiu nie widziałam go w takim stanie. – I to wszystko to moja wina! Nie wiadomo co się z nią dzieje, ani gdzie jest, bo jestem idiotą! Jak ja mogłem coś takiego zrobić? Jeżeli coś jej się stało, to ja sobie tego nie daruję! Zabiję się, żeby nie musiała więcej przeze mnie cierpieć!
- Niall, uspokój się!- spróbowałam go przekrzyczeć. - Zraniłbyś ją jeszcze bardziej gdybyś coś sobie zrobił. Przecież ona cię kocha i nie chce twojej krzywdy.  Może teraz jest na ciebie zła, ale to nie znaczy, że nie jesteś dla niej ważny. Samobójstwo nie rozwiązuje problemów. To, że  ty wtedy miałbyś już wszystko głęboko gdzieś, nie znaczy, ze wszystko byłoby dobrze. Martyna by się załamała, chłopaki straciliby najlepszego przyjaciela i człowieka, dzięki któremu istnieje zespół, bo One Direction bez któregokolwiek z was to nie to samo. My strąciłybyśmy przyjaciela i jednocześnie idola, bo to, że cie znamy nie zmienia faktu, ze jesteśmy twoimi fankami.  Pomyśl też o nich. Jesteś dla nich wzorem do naśladowania. Co one by zrobiły gdyby dowiedziały się, ze odebrałeś sobie życie? Zwłaszcza te słabsze psychicznie, które mają mnóstwo problemów przytłaczających je tak, ze czasem nie mają nawet siły znaleźć motywację, żeby wstać z łóżka. Życie często podkłada nam kłody pod nogi, ale nie  wolno zawsze potykać się o nie i upadać. Trzeba iść dalej i walczyć z problemem, a nawet jeśli zdarzy nam się upadek, to musimy szybko wstać jeszcze silniejsi niż przedtem i dalej mierzyć się ze wszystkimi przeciwnościami losu.
- Ale ja to schrzaniłem. Przeze mnie cierpi najważniejsza dla mnie osoba.- powiedział nie przestając szlochać.
- Niall, spokojnie. Wszystko się jakoś ułoży. Popełniłeś błąd, ale naprawisz go.  Sztuka miłości jest też sztuką wybaczania, więc jeśli ktoś cię kocha, to wybaczy ci, ale pod warunkiem, ze już nigdy nie zawiedziesz tej osoby. Ja wierzę w to, że jak minie trochę czasu, to Martyna cię wysłucha i zrozumie, ale nie możesz jej już nigdy więcej zawieść- mówiłam łagodnie do przytulającego się do mnie blondyna. Który nie mógł pogodzić się ze swoim losem. 
________________________________________________
Hej! Przepraszam, że dopiero o tej godzinie dodaje rozdział, ale wcześniej nie mogłam. Jak tam początek szkoły? Mam nadzieję, że dobrze.  Ten rudział chciałabym zadedykować wszystkim czytelniczkom, które mają jakieś problemy, nieważne czy małe czy duże, a szczególnie tym prześladowanym lub nieakceptowanym przez rówieśników.  Jeśli któraś z Was ma taki problem, to trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze. Każdy rozpoczynający się rok szkolny przypomina mi o tym co ja kiedyś przeżyłam i nie chciałabym, żeby któraś z Was czegoś takiego doświadczyła. Życzę Wam wszystkim powodzenia w tym nowym roku szkolnym i mam nadzieję, że wszystkie przetrwamy go bez większych przeszkód. Oczywiście jak zwykle dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem, naprawdę wiele to dla mnie znaczy.  Kocham Was :* A jak Wam się podoba ten rozdział? Wiem, że taki troszkę o niczym, ale jakoś nie miałam weny, mam nadzieję, że choć trochę Wam się spodoba :)